środa, 9 kwietnia 2014

MÓJ PIERWSZY DOTKNIĘTY APARAT

Gdy czytam wywiady z różnymi fotografami zazwyczaj pod koniec pada znamienne pytanie: "Jaki był twój pierwszy aparat? Jak wszedłeś w jego posiadanie?". Odpowiedzi zazwyczaj są podobne: a to na Pierwszej Komunii, a to po ojcu, a to wygrzebany na strychu. Jednak mało który fotograf pamięta aparat, który miał pierwszy raz w rękach. W moim przypadku jest trochę inaczej. Nie był to aparat otrzymany z okazji Pierwszej Komunii, lecz historia ta sięga dużo wcześniej, do lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia, kiedy kupienie filmu do aparatu było trudne, nie wspominając o samym aparacie i obiektywach .
W mojej najbliższej rodzinie nikt nie posiadał aparatu oprócz jednej osoby. Mojego ojca chrzestnego. Był on swego rodzaju rodzinnym kronikarzem, fotografował wszystkie główne rodzinne uroczystości. Z pasji, nie zawodowo.
Posiadał i do tej pory posiada aparat marki FED z numerem 5. Dokładnie taki jak na zdjęciu poniżej. I to właśnie ten aparat jako pierwszy było mi dane trzymać w swoich niezdarnych jeszcze w tedy rękach. Nie zrobiłem nim ani jednego zdjęcia, ale emocje i tak były ogromne.
Traf chciał, że po wielu latach od tamtego wydarzenia zacząłem pracować w małym zakładzie fotograficznym. Przy okazji generalnych porządków, pośród licznych pudeł i rupieci, odnaleźliśmy identycznego FEDa. Nikt nie wie skąd się wziął i do kogo należał. Teraz należy do mnie a historia zatoczyła koło.
Jeśli chodzi zaś o sam aparat od strony technicznej: Rosjanie, którzy go tworzyli w czasach związku radzieckiego podobno wzorowali się na niemieckiej Leice. Cóż...nie do końca im to wyszło.
Naświetliłem nim może trzy negatywy by w końcu dać sobie spokój. Ciemny, mały wizjer, trzeszczący i wydający inne dziwne dźwięki mechanizm naciągu filmu, niewygodna ergonomia i męczący system dalmierzowy skutecznie zniechęcił mnie do tego aparatu. Może to kwestia egzemplarza, jak to często bywa przy aparatach zza wschodniej granicy.
Przynajmniej ładnie wygląda na półce. No i ten sentyment:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz